ᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝ

ᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝᅝ

czwartek, 4 grudnia 2014

***
















  - Co robisz? - zapytał patrząc, jak jej dłoń sprawnie kreśliła grafitowe linie na kartce papieru.
  - Tworzę obrazy. - odpowiedziała, sięgając po czysty arkusz i zapisując na jego marginesie kilka słów.
   - Pokażesz mi je kiedyś? - spytał.
   Milczała.
   - Nigdy nie mówiłaś, że interesujesz się malarstwem. - dodał, kiedy ona bez słowa wsunęła obie kartki między strony notatnika.
   - Jeszcze nie jestem gotowa by to komukolwiek pokazać. Czy mógłbyś zaczekać? - właściwie powiedziała to takim tonem, że trudno było uznać to za pytanie. Mimo to, on skinął głową.
   - Poczekam tak długo, jak będzie trzeba.

***

   Siedziała na schodach przed gmachem Uniwersytetu. Na kolanach położyła notatnik. Z jego stronic wystawało mnóstwo niewielkich karteczek z zapiskami. Trzymała w dłoni kilka zdjęć wykonanych w sepii i unosiła je na zmianę do góry, przyglądając się im pod światło. Niektóre odkładała od razu, z niezadowoleniem marszcząc drobny nosek, przy innych zatrzymywała się na dłużej, jakby z wahaniem.
   - Znowu to robisz. - powiedział dosiadając się do niej. - Wiesz co o tobie mówią studenci? Dziwaczka. Wariatka. Ruda czarownica. Nie martwi cię to? 
   - Dlaczego miałoby mnie to martwić? - jej głos był delikatny i nieco śpiewny. - Jak myślisz do wyznania miłości bardziej pasują kwiaty jabłoni czy wiśni?
   Pokręcił tylko głową ze smutkiem i odszedł wciskając ręce w kieszenie płaszcza. Kochał ją. Kochał, ale ostatnio podejrzewał, że ona jednak jest szalona.

***

   Mała znajdka, którą jego rodzice przygarnęli i wychowali jak własne dziecko, pomimo tego, że była z ulicy. Planowali zaślubić ją z rodzonym synem, aby zapewnić jej dostatnie i pełne wygód życie w wyższych sferach towarzyskich. Kochał ją i przez długi czas był pewien, że ona także darzy go uczuciem. 
   Miała kilka dziwnych przyzwyczajeń, to prawda. Nigdy nie rozstawała się z notatnikiem, z nauk interesowało ją naprawdę niewiele, ale to można było wybaczyć i przejść do porządku dziennego. Jednak ostatnio to, co robiła, przechodziło wszelkie granice zachowania odpowiedniego dla jego statusu społecznego. 
   Poza tym, przecież nie może wyjść za wariatkę, to zhańbiłoby honor rodziny, a tego z pewnością nie chcieliby jego zmarli rodzice.

***

   Dyplom był przeciętny. Matematyka przeciętnie, astronomia także. O retoryce, filozofii i ortografii nie ma nawet co wspominać. Ale wychowanie społeczne i savoir vivre powyżej oczekiwań. Tak, był to zadowalający wynik dla osoby, która nie miała zamiar pracować, a jedynie brylować wśród śmietanki towarzyskiej, dla której Uniwersytet był raczej formalnością, niezbędną by mieć pewną pozycję w świecie.
   Zostawiła mu swój wykaz ocen, nawet na niego nie spojrzawszy. Odeszła szybko i pogrążyła się w cichej rozmowie z profesorem filozofii. Przez chwilę słuchał, ale posługiwali się łaciną, więc niewiele zrozumiał. 
   Jej oceny były dziwne. Wszystkie ważniejsze przedmioty ledwo zdane. Na wychowaniu społecznym nigdy się nie pojawiła, ale miała powyżej oczekiwań z retoryki, ortografii, łaciny i literatury. Pomyślał, że to bez sensu, że skupiła się na niewłaściwych przedmiotach. Ale po niej można było się tego spodziewać.

***

   Wpatrywała się w ogień tańczący na kominku. W jej kominku, w jej salonie. W jej domu, który podarował na przeprosiny. Nie wydawała się zmartwiona zerwaniem zaręczyn.
   - Ktoś o takiej pozycji jak ja, nie może poślubić dziewczyny o powszechnej opinii niepoczytalnej. Już dostatecznie kontrowersyjne były nasze zaślubiny, gdy byłaś tylko znajdką o niewiadomym pochodzeniu. Kochałem cię, naprawdę. Ale nie mogę ryzykować mojego miejsca w świecie, w społeczeństwie, dla twoich niedorzecznych kaprysów.
   - Nie pasuje do twojego świata. - odparła spokojnie - Nie szkodzi.
   Przez chwilę oboje milczeli.
   - Zanim odejdę... Czy mógłbym zobaczyć twoje obrazy? - poprosił cicho.
   Wreszcie spojrzała na niego, zamiast na płomienie.
   - Nie. - odparła, a w jej głosie dźwięczała nuta smutku, po raz pierwszy tego wieczoru. - Obawiam się, że już za późno żebyś je zrozumiał.

***

   Długo przekonywał swoją narzeczoną, by pozwoliła mu zaprosić ją na ślub. Argumentował sentymentami z dzieciństwa, że uważa ją niemal za swoją siostrę. W końcu narzeczona uległa i wysłano piękne, bogato zdobione zaproszenie prosto z drukarni.
   Kiedy nie pojawiła się ani na ślubie, ani nawet na weselu, panna młoda triumfowała.

***

   Jego żona była bardzo obytą osobą. Interesowała się szeroko pojętą sztuką, bo to zajęcie było podówczas modne. Często organizowała spotkania koneserów sztuki, na które spraszała mecenasów i swoje przyjaciółki. On dorzucał kilka znajomych, z którymi mógł miło spędzić wieczór i przechodzili do sąsiedniego pokoju grywać w karty. 
   Czasami, kiedy jakaś nowa powieść lub obraz był bardzo popularny, kupował jej w prezencie książkę lub zamawiał portret u malarza. Ostatnio pochlebne recenzję zbierała pewna filozoficzna powieść o naturze ludzkiej. Opowiadała o nieszczęśliwie zakochanej dziewczynie z niskich sfer, która bardzo chciałaby być przy swoim wybranku. Jednakże on jest ze śmietanki towarzyskiej i to się nie godzi. Mimo to, bohaterka wyznaje mu swoje uczucia. Damy uznały, że jest to niezwykle romantyczne, zakończenie szczęśliwe. Uczeni wynajdywali między wierszami prawdy na temat człowieka. Mężczyźni innych zawodów zazwyczaj nie czytali.
   Tak powieść trafiała do niemal każdego czytelnika i jego żona postanowiła koniecznie poznać nową artystkę, piszącą pod dziwnym pseudonimem. W lokalnej bibliotece miało odbyć się spotkanie autorskie. Wybrał się razem z żoną, nie godziło się by kobieta chodziła sama wieczorami.
   Chociaż nie widział jej od dobrych dziesięciu lat, nie zapomniał sposobu w jaki mówiła, zakładała za ucho pasmo rudych loków. Była piękna, piękniejsza niż kiedykolwiek i nie spojrzała ku niemu nawet raz, podczas całego spotkania.

***

   Kiedy skończył czytać, książka upadła z głuchym stukotem na podłogę.
   - Kochała mnie. - powiedział cicho. - Nie wiedziała, jak to powiedzieć, ale mnie kochała. Ona pisała to dla mnie. Kochała mnie.

***

   Płakała leżąc na łóżku z masywnego drewna. Teraz była bogata, miała pozycje społeczną, nawet nie musiała wychodzić za mąż. Ale co z tego, skoro jeden rzut oka na jego twarz i ogarniał ją nieopisany smutek? 
   Płakała po raz pierwszy w życiu, po raz pierwszy uzewnętrzniała swoje emocje. 

***

   Autorka popularnej powieści nigdy więcej nie pokazała się publicznie. Nie napisała żadnej innej książki, nikt więcej o niej nie słyszał. Wypłakała swoje uczucia, nie musiała już ich wypisywać. 
   I nie wypisywała. Szkoda tylko, że nie wiedziała, że pewien arystokrata aż do swojej śmierci kazał szukać jej książek we wszystkich księgarniach. Nie wiedziała, jak wielki niepokój odczuwał, kiedy nie mówiono o niej ani słowa na salonach, kiedy jej sława szybko przeminęła.
   Ale nawet gdyby wiedziała, to i tak niewiele by zmieniło. Po prostu było już za późno, by jej obrazy, nawet jeśli do niego dotarły, mogły cokolwiek zmienić w tej historii.

3 komentarze:

  1. Skasowało mi cały komentarz... A był już taki długi. Normalnie wypracowanie Ci napisałam... A teraz internet go wciął.... chyba pójdę się pociąć marchewką...</3
    Nie mam siły pisać go od początku, więc mam nadzieję, że mi wybaczysz, jeśli streszczę, to co w nim zawarłam.
    Otóż, jestem zachwycona. Spodziewałam się kolejnej recenzji, a dostałam autorskiego shota. I to jakiego...
    Zachwyciło mnie dosłownie wszystko, to jak wspaniale kreujesz przestrzeń i bohaterów, jak niezywkłym stylem piszesz. Jest on taki delikatny, przejrzysty, sprawiający, że czytelnik nie może oderwać się od tekstu, więcej, że pochłania go w ciągu kilku minut. Ponadto piszesz w sposób, zmuszający do refleksji. Bardzo mi się to podoba, bardzo mnie to zachwyciło.
    Miałam kiedyś bloga (miałam, bo już dawno zakończony), na którym pisałam tekst obyczajowy. I w tym opowiadaniu właśnie nie nadawałam postaciom imion. Był mężczyzna, kobieta, była dziewczyna. Wszyscy równi. Tylko jedna osoba miała imię, ale było to uzasadnione. W ogóle bardzo lubię prace pisane w taki sposób - kiedy nie skupia się na zewnętrznych cechach, a na samym wnętrzu, ich uczuciach. To jest takie piękne... i Ty zrobiłaś to naprawdę świetnie.
    Dodatkowy plus za brak błędów. Praca jest pod względem stylistyczno-ortograficznym naprawdę dobra, pojawiała się tylko jedna literówka - pierwszy wers; "kreśliła grafitowe linię" - ale co to jest jedna literówka? Kilka przecinków gdzieś Ci uciekło, ale tak tylko wspominam, nie czepiam się o nie w żadnym wypadku, wiem jak ciężkie bywa sprawdzanie jednego tekstu po siedem razy w poszukiwaniu zaginionych przecinków, kiedy tekst znasz na pamięć i mimowolnie widzisz go takim, jaki być powinien. Sama bardzo się z tym męczę, a i tak zdarza mi się, po miesiącu wracając do jakiejś pracy, dostrzec dopiero wtedy stado przecinków, które skaczą po tekście, jak im się żywnie podoba. Eh... interpunkcja to horror, śmierć, londyńska masakra sprzętem ogrodniczym. Bardzo trudna miłość.
    Miałam całą masę cytatów, które mi się spodobały, zapisaną w wordzie, ale wzięły się i skasowały, kiedy skończyłam pisać poprzedni komentarz, więc wspomnę tylko te dwa, które pamiętam.
    "Jak myślisz do wyznania miłości bardziej pasują kwiaty jabłoni czy wiśni?"
    Wiśni, zdecydowanie, wiśni. Ah... japońska sakura... no i się rozmarzyłam xd W każdym razie bardzo spodobało mi się to zdanie. Takie jakieś... no po prostu piękne. Cudo.
    "Wypłakała swoje uczucia, nie musiała już ich wypisywać. (…) Po prostu było już za późno, by jej obrazy, nawet jeśli do niego dotarły, mogły cokolwiek zmienić w tej historii."
    Ah, Prims, Prims, jeśli Ty masz zamiar pisać mi w taki sposób, to ja poproszę o znacznie więcej tekstów ze Skrzyni Bezsensu. To nie prośba, a żądanie. A co do samego fragmentu... no po prostu przepiękny obraz uczuć. Wielbię, padam do stóp.
    Ogólnie poza tymi dwoma cytatami, jest jeszcze cała masa innych, które mnie urzekły, wgl cały tekst mnie urzekł, bardzo spodobał mi się sposób w jaki piszesz i czekam na więcej.
    P. S Czytając komentarze innych dochodzisz do wniosku, że jednak nie jesteś tak nienormalna, jak Ci się wydawało? Daj mi przykład tej swojej nienormalności, bo w nią nie wierzę. Czytając ten tekst odniosłam raczej wrażenie, że jesteś osobą wrażliwą i konkretną, a śladu nienormalności nie dostrzegłam... Może dobrze go ukryłaś? Jeśli tak to powiesz mi gdzie, bo ja go nie widzę xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukrywam nienormalność pod peleryną niewidką xd
      Wiesz, chodzę do katolickiej szkoły, poza moją klasą, gdzie ogólnie jakoś mamy zbiór k-poperek i takich tam, to sam fakt, że oglądam anime jest dość nienormalny... Wszystko zależy od punktu widzenia, a ten jak wiadomo zależy od punktu siedzenia :D
      No i jak zawsze dziękuje za tą tak obszerną opinie na temat wszystkiego co piszę. Przecież nawet moi znajomi, którym kiedyś pokazywałam swoje teksty streszczali się do "fajnie, a co było z majcy?". A tu nagle ktoś z taką długością komentarzy... Magia.

      Usuń
  2. Przejdę od razu do rzeczy.
    Proszę państwa! Przede wszystkim ogromne brawa dla twojego wyczucia. Wspaniałym pomysłem był podział tekstu na niewielkie części. Choć w niektórych miejscach można usunąć przerywniki i nie zrobiłoby to dużej różnicy, to... Ojej, zrobiłoby. Uważam, że świetnie dobrałaś momenty, w których należało zrobić pauzę. Wprowadza to wrażenie powolności - a jeśli już o tym mówimy, to narracja też jest ślicznie prowadzona pod tym względem. Całe szczęście, że tempo jest tak niespieszne, taki chyba jest czar tego opowiadania i bardzo to do niego pasuje. Poza tym ogólnie jest tutaj wielka doza delikatności. Tekst nie ma sztucznej mocy, która powalałaby na kolana, ale to dobrze, myślę, że ten konkretny nie powinien jej mieć i chyba właśnie pozbycie się jej było twoim zamierzeniem.
    Fragment z pytaniem o to, które kwiaty bardziej pasują do wyznania miłości, naprawdę pozostaje w pamięci. Jest rozkosznie specyficzny.
    Jednak nie słodząc już tak, drobne uwagi. "Pasuje" to 3 osoba, a ty użyłaś tego wyrazu w kontekście pierwszoosobowym, ogólnie można dostrzec u ciebie czasami ten błąd.
    Poza tym bardziej odnośnie do fabuły: mam jedno "ale". Chodzi o moment, w którym opisujesz książkę, która jest aktualnie popularna - oczywiście Jej książkę. Na początku odniosłam wrażenie, że jest ona wyjątkowo... kiczowata. Opisana jest w taki sposób, chodzi mi na przykład o to, że podobno "damy uznawały ją za romantyczną", że raczej trudno jest uwierzyć w jej głębię. Wydaje mi się, że cierpi na tym wizerunek Jej w oczach czytelnika.
    Cóż tu jeszcze dodać. Subtelny, urokliwy, nie skomplikowany przesadnie styl dopasowany z wyczuciem do historii. Miodowo.

    OdpowiedzUsuń

Czytaj, chłoń, smakuj słowa.
I zostaw ślad po sobie, kto powiedział że sprzątanie zawsze jest dobre?